środa, 6 stycznia 2016

Rozdział 2:



Zabawa trwała w najlepsze, a ja siedziałam na samym końcu kanapy i patrzyłam jak wszyscy migdalą się ze swoją drugą połówką. Bolało mnie to, że Michał i Zbyszek w ogóle nie zwracali na mnie uwagi. Postanowiłam zbierać się do domu. Wstałam i po prostu wyszłam z mieszkania. Wątpię, żeby ktoś zauważył moje zniknięcie. Cała impreza jak dla mnie była jedną wielką porażką. Szybko zdjęłam z siebie te całe ciuchy i zmyłam makijaż. Mi po prostu zostało przypisane bycie popychadłem i wielkim problemem. Usiadłam na łóżku i otworzyłam swój pamiętnik.
Kochany pamiętniku!
Znów to samo.
 Znów to samo uczucie, ten sam ból.
Znów dałam się jej poniżyć.
Znów sprawiła mi przykrość.
Najgorsze, że on nie zwracał na mnie uwagi. Co mam zrobić by w końcu w moim życiu zagościła miłość, która będzie odwzajemniona?
Co mam zrobić by być szczęśliwą?
Twoja Monika
Najgorsze pytanie jakie mogłam sobie sama zadać ‘’Jak być szczęśliwą?’’. Na takie pytanie rzadko kto potrafi odpowiedzieć. Praktycznie każdy człowiek jest w pewnym stopniu w życiu szczęśliwy, ale nie każdy potrafi dojrzeć to szczęście. Ja byłam szczęśliwa do dnia, w którym nie straciłam taty. Pamiętam ten dzień jakby to było wczoraj. Jeden telefon zmienił całe moje jak i mojej mamy życie. Mój tata był z zawodu lekarzem, pewnego dnia była bardzo okropna pogoda. Tata akurat zjeżdżał z dyżuru, kiedy to jakiś idiota urządził sobie wyścigi z kolegą, niestety w tym momencie mój tata wyjeżdżał za zakrętu nie zdążył wyhamować i auto wjechało z całą prędkością w niego. Obrażenia były tak poważne, że zmarł na miejscu. Ten kierowca przeżył, a teraz siedzi w więzieniu za spowodowanie wypadku i odpowiedział za śmierć człowieka. Tata zawsze mnie wspierał wraz z mamą. To on zabrał mnie na pierwszy mecz siatkówki  i od tamtej pory chciałam zostać jakoś w części tego jakże pięknego sportu. Tak zebrało mnie na myśli, że nie zauważyłam kiedy z moich oczu poleciały łzy. Bardzo mi go brakuje, widziałam jak wszystkie dzieci na dzień taty szły do domu z prezentem, a ja szłam na cmentarz z kwiatkiem i paczką chusteczek. Zmęczona wspomnieniami zasnęłam.
Rano obudził mnie dzwonek do drzwi. Odszukałam ręką moich okularów i założyłam ciepły szlafrok. Podążyłam do drzwi i wyjrzałam przez wizjer. To był Michał. Spanikowana szybko pobiegłam do łazienki i próbowałam się jakoś ogarnąć ale niestety na marne. Zrezygnowana otworzyłam w końcu drzwi.
- No nareszcie ile można czekać?-zapytał i wszedł do środka.
- Spałam i dlatego tak długo.-uśmiechnęłam się.
-  Dlaczego tak szybko wczoraj poszłaś?-zapytał wyciągając z lodówki mleko.
- Jakoś tak źle się czułam.-skłamałam.
- Może ty chora będziesz.-powiedział i podszedł kładąc rękę na moim czole.-Nie gorączki nie masz.
- Nie traktuj mnie jak dziecko.-zaśmiałam się.
- Przecież jesteś moją siostrą muszę się troszczyć.-powiedział i puścił mi oczko. Jak to powiedział to na sercu zrobiło mi się ciepło.
- Co planujesz dziś robić?-zapytałam.
- No właśnie przypomniałaś mi po co przyszedłem.-klepnął się w czoło.-Więc dziś idziemy na łyżwy.
- Co?-pisnęłam, a on się zaśmiał.
- Bartmany, ty, ja i Ewa idziemy na łyżwy.-wymieniał na palcach, kiedy padło jej imię to od razu zaczęłam się wykręcać.
- Nie, ja nie umiem jeździć to po pierwsze, a po drugie muszę przygotować statystyki na mecz. Więc ja odpadam.
- Monia nie tylko praca w życiu jest ważna, a poza tym to ja sam nauczę cię jeździć na łyżwach.-wypiął dumnie pierś.
- Ja mogę z wami iść ale jeździć nie będę.-powiedziałam stanowczo.
- No dobra ale idziesz, to przed blokiem o 14.-powiedział i wyszedł. Spojrzałam na zegarek świetnie dwie godziny. Zrobiłam sobie szybkie śniadanie i poszłam się ubrać na tą zimną pogodę.
Równo o 14 wyszłam przed blok gdzie już wszyscy czekali.
- No więc możemy już iść.-klasnął w dłonie Michał.
- Było by szybciej ale ślepota szukała pewnie okularów.-zaśmiała się cicho Ewa, niestety znów to słyszałam. W ciszy doszliśmy na lodowisko. Całe szczęście było kryte. Usiadłam sobie na trybunach i oglądałam poczynania Asi i Zbyszka. Chłopaki świetnie jeździli, Asia chyba się dopiero uczyła. Za to Ewa jeździła jak profesjonalistka, no zima jest jej porą roku. W końcu królowa śniegu z niej.
- Monia chodź z nami pojeździć.-do band podjechał Michał i zrobił te swoje oczka, no po prostu nie potrafię im odmawiać. Zgodziłam się, ale nie wiedziałam, że to tak będzie boleć. Wszystko było w porządku kiedy Michał ze mną jeździł. Kiedy kazał mi zrobić całe kółko samej to zaczęły się schody. Zaczęłam jechać kiedy byłam w połowie drogi ktoś mnie popchnął, a ja straciłam równowagę. Upadek tak bardzo nie bolał, ale niestety ucierpiały moje okulary.
- Boże Monika nic sobie nie zrobiłaś?-zapytała Asia.
- Nie tylko zgubiłam okulary.-powiedziałam szukając je ręką.
- Monia raczej z nich nic nie będziesz miała.-powiedział Zbyszek pokazując mi części moich okularów.
- Dobra ja wracam do domu, a wy jeszcze sobie tutaj siedźcie.- powiedziałam zabierając moje okulary a tak naprawdę tylko to co z nich zostało i wyszłam stamtąd.
Droga do domu niestety była dla mnie koszmarem bo bez okularów mało co widzę, ale nie dałam tego po sobie poznać. Pół godziny męczyłam się z otwarciem drzwi bo nie mogłam znaleźć kluczy, tak niestety taka wada. Pierwsze co jak weszłam do domu to próbowałam jakoś poskładać okulary, ale nie dało się. Mnie tylko ciekawi kto mnie popchnął.
Pod wieczór zadzwonił dzwonek do drzwi, wstałam i potykając się o wszystko poszłam otworzyć.
- Cześć Monia.-to był Michał.
- Cześć, proszę wchodź.-wpuściłam go do środka i poszliśmy do kuchni.
- Jak się czujesz?-zapytał.
- Normalnie, a jak mam się czuć?-teraz to ja zapytałam.
- Jutro pojedziemy kupić nowe okulary.-powiedział.
- Spokojnie sama sobie pojadę kupić.-zaśmiałam się.
- Nie bo to ja cię namówiłem na lodowisko, więc ja ci je odkupuje.-powiedział stanowczo.
- Michał nie.- krzyknęłam.
- Ale mogę cię chyba zawieźć?-zapytał.
- Możesz, a gdzie masz Ewę?-zapytałam z grzeczności.
- W domu z Bartmanami, chodź do nas.-wstał i wyciągnął do mnie rękę.
- Nie ja mam na dziś dość, a poza tym z ledwością widzę więc pozwól że zostanę w domu i pójdę spać.-uśmiechnęłam się odprowadzając go do drzwi.
- No pozwalam, trzymaj się siostra.-powiedział i pocałował mnie w policzek. Moje serce prawie, że wyskoczyło na wierzch, ale nie daję po sobie tego poznać.
- Ty też się trzymaj.-powiedziałam i zamknęłam drzwi. Postanowiłam trochę popracować, więc zaczęłam szukać papierów do pracy, ale niestety nie mogłam ich znaleźć. Więc zaczęłam sprzątać.
Około 20 poszłam wynieść śmieci, wracając do bloku natknęłam się na pożegnanie Michała i Ewy. Schowałam się za drzewo i obserwowałam ich. Może to było dziwne, ale nie chciałam po prostu koło nich przechodzić. Kiedy wreszcie Michał wszedł do bloku, a Ewa oddaliła się od naszego osiedla wyszłam z ukrycia. Kolejny pech zapomniałam kluczy.
- No to jest nie możliwe.-bez okularów nie mogłam wpisać pinu, a najgorsze w ogóle nie mogłam trafić na przycisk by zadzwonić do kogoś i poprosić o otworzenie drzwi. Pod blokiem siedziałam z godzinę, i uratował mnie Zbyszek który także wychodził ze śmieciami.
- Monia, a co ty tu robisz?-zapytał, ale nie chciało mi się tłumaczyć więc kiwnęłam głową i poprosiłam by mnie wpuścił do środka. Odprowadził mnie pod same drzwi i wyczekiwał wytłumaczenia.
- Czy ty musisz się na mnie tak patrzeć?-zapytałam.
- No stoisz pod blokiem i na coś czekasz więc mnie to ciekawi.
- Boże Bartman zapomniałam kluczy, a że jestem ślepa przez kogoś kto mnie popchnął na lodowisku nie mogłam wcisnąć kodu.-powiedziałam.
- A Ewa niechcący cię popchnęła powiedziała nam że straciła równowagę i stało się prawie że płakała bo myślała że będziemy źli i ty też.-zaśmiał się.
- I z czego ty się cieszysz?-wkurzyłam się.- Popchnęła mnie specjalnie ja to wiem.
- Oj Monia proszę cię, na lodowisku każdy może stracić równowagę i tak się stało.-próbował mnie uspokoić.
- Dobra mów sobie co chcesz ale ja idę spać bo rano musze jechać kupić okulary i później do pracy, dobrej nocy braciszku.-powiedziałam i pocałowałam w policzek.
- No dobranoc siostra.-zaśmiał się.
Tak naprawdę nie spałam, myślałam o tacie może gdyby on był to ja bym sobie z takimi jak Ewa dawała radę, ale mogę się tak głowić i głowić.
Około 2 w nocy strasznie zachciało mi się pić, ale nic nie widziałam. Chciałam pokazać sobie, że dam radę i ruszyłam ale bardzo szybko się przekonałam że nie dam rady. Stłukłam wszystkie szklanki w kuchni i o teraz się nie napiłam, w pewnym momencie usłyszałam pukanie do drzwi. Podeszłam bliżej i zapytałam kto tam, bo dziwne że goście o tej godzinie.
- To ja Michał.-usłyszałam szept.
- Co ty spać nie możesz?-zapytałam.
- Mogę, ale usłyszałem jak jakieś szkło się tłucze to u ciebie?
- Nie u mnie nic się nie tłucze i z łaski swojej daj mi spać, błagam.-powiedziałam i myślałam że odpuści.
- Wpuść mnie na chwilę.-zażądał.
- Nie jest 2 w nocy nikogo o tej godzinie nie wpuszczam do mieszkania.
- Dobra będę jutro rano i pojedziemy po okulary ok?-zapytał.
- Tak tak dobranoc.-powiedziała i poszłam do sypialni obijając się o każdą rzecz po drodze. Patrząc w sufit liczyłam barany by jakoś zasnąć i w końcu po wielu modlitwach sen nadszedł……




Tutaj również nowy rozdział mam  nadzieję że też wam się spodoba i ocenicie.Kolejny wkrótce także zapraszam.
Pozdrawiam Aga