Zabawa
trwała w najlepsze, a ja siedziałam na samym końcu kanapy i patrzyłam jak
wszyscy migdalą się ze swoją drugą połówką. Bolało mnie to, że Michał i Zbyszek
w ogóle nie zwracali na mnie uwagi. Postanowiłam zbierać się do domu. Wstałam i
po prostu wyszłam z mieszkania. Wątpię, żeby ktoś zauważył moje zniknięcie.
Cała impreza jak dla mnie była jedną wielką porażką. Szybko zdjęłam z siebie te
całe ciuchy i zmyłam makijaż. Mi po prostu zostało przypisane bycie popychadłem
i wielkim problemem. Usiadłam na łóżku i otworzyłam swój pamiętnik.
Kochany pamiętniku!
Znów to samo.
Znów to samo uczucie, ten sam ból.
Znów dałam się jej poniżyć.
Znów sprawiła mi przykrość.
Najgorsze, że on nie zwracał na mnie
uwagi. Co mam zrobić by w końcu w moim życiu zagościła miłość, która będzie
odwzajemniona?
Co mam zrobić by być szczęśliwą?
Twoja Monika
Najgorsze
pytanie jakie mogłam sobie sama zadać ‘’Jak być szczęśliwą?’’. Na takie pytanie
rzadko kto potrafi odpowiedzieć. Praktycznie każdy człowiek jest w pewnym
stopniu w życiu szczęśliwy, ale nie każdy potrafi dojrzeć to szczęście. Ja
byłam szczęśliwa do dnia, w którym nie straciłam taty. Pamiętam ten dzień jakby
to było wczoraj. Jeden telefon zmienił całe moje jak i mojej mamy życie. Mój
tata był z zawodu lekarzem, pewnego dnia była bardzo okropna pogoda. Tata
akurat zjeżdżał z dyżuru, kiedy to jakiś idiota urządził sobie wyścigi z
kolegą, niestety w tym momencie mój tata wyjeżdżał za zakrętu nie zdążył
wyhamować i auto wjechało z całą prędkością w niego. Obrażenia były tak
poważne, że zmarł na miejscu. Ten kierowca przeżył, a teraz siedzi w więzieniu
za spowodowanie wypadku i odpowiedział za śmierć człowieka. Tata zawsze mnie
wspierał wraz z mamą. To on zabrał mnie na pierwszy mecz siatkówki i od tamtej pory chciałam zostać jakoś w
części tego jakże pięknego sportu. Tak zebrało mnie na myśli, że nie zauważyłam
kiedy z moich oczu poleciały łzy. Bardzo mi go brakuje, widziałam jak wszystkie
dzieci na dzień taty szły do domu z prezentem, a ja szłam na cmentarz z kwiatkiem
i paczką chusteczek. Zmęczona wspomnieniami zasnęłam.
Rano obudził
mnie dzwonek do drzwi. Odszukałam ręką moich okularów i założyłam ciepły
szlafrok. Podążyłam do drzwi i wyjrzałam przez wizjer. To był Michał.
Spanikowana szybko pobiegłam do łazienki i próbowałam się jakoś ogarnąć ale
niestety na marne. Zrezygnowana otworzyłam w końcu drzwi.
- No
nareszcie ile można czekać?-zapytał i wszedł do środka.
- Spałam i
dlatego tak długo.-uśmiechnęłam się.
- Dlaczego tak szybko wczoraj poszłaś?-zapytał
wyciągając z lodówki mleko.
- Jakoś tak
źle się czułam.-skłamałam.
- Może ty
chora będziesz.-powiedział i podszedł kładąc rękę na moim czole.-Nie gorączki
nie masz.
- Nie
traktuj mnie jak dziecko.-zaśmiałam się.
- Przecież
jesteś moją siostrą muszę się troszczyć.-powiedział i puścił mi oczko. Jak to
powiedział to na sercu zrobiło mi się ciepło.
- Co
planujesz dziś robić?-zapytałam.
- No właśnie
przypomniałaś mi po co przyszedłem.-klepnął się w czoło.-Więc dziś idziemy na
łyżwy.
-
Co?-pisnęłam, a on się zaśmiał.
- Bartmany,
ty, ja i Ewa idziemy na łyżwy.-wymieniał na palcach, kiedy padło jej imię to od
razu zaczęłam się wykręcać.
- Nie, ja
nie umiem jeździć to po pierwsze, a po drugie muszę przygotować statystyki na
mecz. Więc ja odpadam.
- Monia nie
tylko praca w życiu jest ważna, a poza tym to ja sam nauczę cię jeździć na
łyżwach.-wypiął dumnie pierś.
- Ja mogę z
wami iść ale jeździć nie będę.-powiedziałam stanowczo.
- No dobra
ale idziesz, to przed blokiem o 14.-powiedział i wyszedł. Spojrzałam na zegarek
świetnie dwie godziny. Zrobiłam sobie szybkie śniadanie i poszłam się ubrać na
tą zimną pogodę.
Równo o 14
wyszłam przed blok gdzie już wszyscy czekali.
- No więc
możemy już iść.-klasnął w dłonie Michał.
- Było by
szybciej ale ślepota szukała pewnie okularów.-zaśmiała się cicho Ewa, niestety
znów to słyszałam. W ciszy doszliśmy na lodowisko. Całe szczęście było kryte.
Usiadłam sobie na trybunach i oglądałam poczynania Asi i Zbyszka. Chłopaki
świetnie jeździli, Asia chyba się dopiero uczyła. Za to Ewa jeździła jak
profesjonalistka, no zima jest jej porą roku. W końcu królowa śniegu z niej.
- Monia
chodź z nami pojeździć.-do band podjechał Michał i zrobił te swoje oczka, no po
prostu nie potrafię im odmawiać. Zgodziłam się, ale nie wiedziałam, że to tak będzie
boleć. Wszystko było w porządku kiedy Michał ze mną jeździł. Kiedy kazał mi
zrobić całe kółko samej to zaczęły się schody. Zaczęłam jechać kiedy byłam w
połowie drogi ktoś mnie popchnął, a ja straciłam równowagę. Upadek tak bardzo
nie bolał, ale niestety ucierpiały moje okulary.
- Boże
Monika nic sobie nie zrobiłaś?-zapytała Asia.
- Nie tylko
zgubiłam okulary.-powiedziałam szukając je ręką.
- Monia
raczej z nich nic nie będziesz miała.-powiedział Zbyszek pokazując mi części
moich okularów.
- Dobra ja
wracam do domu, a wy jeszcze sobie tutaj siedźcie.- powiedziałam zabierając
moje okulary a tak naprawdę tylko to co z nich zostało i wyszłam stamtąd.
Droga do
domu niestety była dla mnie koszmarem bo bez okularów mało co widzę, ale nie
dałam tego po sobie poznać. Pół godziny męczyłam się z otwarciem drzwi bo nie
mogłam znaleźć kluczy, tak niestety taka wada. Pierwsze co jak weszłam do domu
to próbowałam jakoś poskładać okulary, ale nie dało się. Mnie tylko ciekawi kto
mnie popchnął.
Pod wieczór
zadzwonił dzwonek do drzwi, wstałam i potykając się o wszystko poszłam
otworzyć.
- Cześć
Monia.-to był Michał.
- Cześć,
proszę wchodź.-wpuściłam go do środka i poszliśmy do kuchni.
- Jak się
czujesz?-zapytał.
- Normalnie,
a jak mam się czuć?-teraz to ja zapytałam.
- Jutro
pojedziemy kupić nowe okulary.-powiedział.
- Spokojnie
sama sobie pojadę kupić.-zaśmiałam się.
- Nie bo to
ja cię namówiłem na lodowisko, więc ja ci je odkupuje.-powiedział stanowczo.
- Michał
nie.- krzyknęłam.
- Ale mogę
cię chyba zawieźć?-zapytał.
- Możesz, a
gdzie masz Ewę?-zapytałam z grzeczności.
- W domu z
Bartmanami, chodź do nas.-wstał i wyciągnął do mnie rękę.
- Nie ja mam
na dziś dość, a poza tym z ledwością widzę więc pozwól że zostanę w domu i
pójdę spać.-uśmiechnęłam się odprowadzając go do drzwi.
- No
pozwalam, trzymaj się siostra.-powiedział i pocałował mnie w policzek. Moje
serce prawie, że wyskoczyło na wierzch, ale nie daję po sobie tego poznać.
- Ty też się
trzymaj.-powiedziałam i zamknęłam drzwi. Postanowiłam trochę popracować, więc
zaczęłam szukać papierów do pracy, ale niestety nie mogłam ich znaleźć. Więc
zaczęłam sprzątać.
Około 20
poszłam wynieść śmieci, wracając do bloku natknęłam się na pożegnanie Michała i
Ewy. Schowałam się za drzewo i obserwowałam ich. Może to było dziwne, ale nie
chciałam po prostu koło nich przechodzić. Kiedy wreszcie Michał wszedł do
bloku, a Ewa oddaliła się od naszego osiedla wyszłam z ukrycia. Kolejny pech
zapomniałam kluczy.
- No to jest
nie możliwe.-bez okularów nie mogłam wpisać pinu, a najgorsze w ogóle nie
mogłam trafić na przycisk by zadzwonić do kogoś i poprosić o otworzenie drzwi.
Pod blokiem siedziałam z godzinę, i uratował mnie Zbyszek który także wychodził
ze śmieciami.
- Monia, a
co ty tu robisz?-zapytał, ale nie chciało mi się tłumaczyć więc kiwnęłam głową
i poprosiłam by mnie wpuścił do środka. Odprowadził mnie pod same drzwi i
wyczekiwał wytłumaczenia.
- Czy ty
musisz się na mnie tak patrzeć?-zapytałam.
- No stoisz
pod blokiem i na coś czekasz więc mnie to ciekawi.
- Boże
Bartman zapomniałam kluczy, a że jestem ślepa przez kogoś kto mnie popchnął na
lodowisku nie mogłam wcisnąć kodu.-powiedziałam.
- A Ewa
niechcący cię popchnęła powiedziała nam że straciła równowagę i stało się
prawie że płakała bo myślała że będziemy źli i ty też.-zaśmiał się.
- I z czego
ty się cieszysz?-wkurzyłam się.- Popchnęła mnie specjalnie ja to wiem.
- Oj Monia
proszę cię, na lodowisku każdy może stracić równowagę i tak się stało.-próbował
mnie uspokoić.
- Dobra mów
sobie co chcesz ale ja idę spać bo rano musze jechać kupić okulary i później do
pracy, dobrej nocy braciszku.-powiedziałam i pocałowałam w policzek.
- No
dobranoc siostra.-zaśmiał się.
Tak naprawdę
nie spałam, myślałam o tacie może gdyby on był to ja bym sobie z takimi jak Ewa
dawała radę, ale mogę się tak głowić i głowić.
Około 2 w
nocy strasznie zachciało mi się pić, ale nic nie widziałam. Chciałam pokazać
sobie, że dam radę i ruszyłam ale bardzo szybko się przekonałam że nie dam
rady. Stłukłam wszystkie szklanki w kuchni i o teraz się nie napiłam, w pewnym
momencie usłyszałam pukanie do drzwi. Podeszłam bliżej i zapytałam kto tam, bo
dziwne że goście o tej godzinie.
- To ja
Michał.-usłyszałam szept.
- Co ty spać
nie możesz?-zapytałam.
- Mogę, ale
usłyszałem jak jakieś szkło się tłucze to u ciebie?
- Nie u mnie
nic się nie tłucze i z łaski swojej daj mi spać, błagam.-powiedziałam i
myślałam że odpuści.
- Wpuść mnie
na chwilę.-zażądał.
- Nie jest 2
w nocy nikogo o tej godzinie nie wpuszczam do mieszkania.
- Dobra będę
jutro rano i pojedziemy po okulary ok?-zapytał.
- Tak tak
dobranoc.-powiedziała i poszłam do sypialni obijając się o każdą rzecz po
drodze. Patrząc w sufit liczyłam barany by jakoś zasnąć i w końcu po wielu
modlitwach sen nadszedł……
Tutaj również nowy rozdział mam nadzieję że też wam się spodoba i ocenicie.Kolejny wkrótce także zapraszam.
Pozdrawiam Aga